wtorek, 6 sierpnia 2013

One. Determinate.


I znów zostałam sama - pomyślałam ciężko wzdychając. Od kiedy skończyłam trzynaście lat, już nic nie jest takie samo. Wykrzywiłam usta w paskudnym grymasie. Niby mam normalne życie, przyjaciółkę, starszego brata, rodziców.... Cóż, rodziców ma się jednych, a akurat ci są jednymi z tych niedbających o dzieci. Nie żeby mnie głodzili, czy coś. Oni po prostu przestali mnie zauważać. Coraz częściej wyjeżdżają w jakieś idiotyczne delegacje, usprawiedliwiając się faktem, że dzięki temu mam to, co chcę. Przyznam im rację, bo nie mogę narzekać na brak dobrego sprzętu: iPad, iPhone, Netbook i te inne pierdółki. Mi po prostu ich brakuje. Nie troszczą się o mnie. Wkurzona rzucam się na kanapę, wspominając stare dobre czasy. Pamiętam jak całą rodziną pojechaliśmy do Paryża. Wieża Eiffla, stare, prześliczne, wykładane brukiem uliczki. Dopiero teraz doceniam urok tego miejsca. Świetnie się tam bawiliśmy. A teraz? Rodzice znów w delegacji, Jason wyjechał, a ja muszę chodzić do tego cholernego liceum.

Niewidzącym wzrokiem wpatruję się w plazmę wiszącą na ścianie. Jest wieczór. A ja muszę zrobić coś, żeby go nie zaprzepaścić!

Moja przyjaciółka, Chris. Całe szczęście jest imprezowiczką. Może razem uda nam się coś wymyślić. Jest piątek, więc na pewno wie gdzie jest jakaś fajna impreza. Dostaje zaproszenia na każdą bawkę w mieście. Można mówić, że jest vip'em. Na moich ustach zawitał szeroki uśmiech, a ja zgarnęłam swój telefon ze stolika na kawę i szybko napisałam do Chris.

   Ja:  Hej! Nie wiesz gdzie jest jakaś fajna impra w mieście? Chyba czas się zabawić!

   Chris:  Jest, w Hollywood. Bądź gotowa na 19. ;)

Nie widziałam sensu w odpisywaniu jej, więc tylko zerknęłam na godzinę i stwierdziłam, że czas się szykować. Była siedemnasta dziesięć.

Poszłam na górę, do siebie. Telefon położyłam na etażerce, a sama podeszłam do szafy. Przeglądając ciuchy odsuwałam je od siebie, bo połowa z nich mi nie odpowiadała. Muszę wyglądać sexy. Chłopcy muszą na mnie patrzeć. Przez to czuję się o wiele atrakcyjniejsza. Dla jasności, nie jestem puszczalską laską z klubu nocnego, po prostu lubię iść czasem na impręzę i potańczyć z chłopakami.

 

Mam! W końcu znalazłam coś co mnie interesowało. Krótki srebrny satynowy top, czarne skórzane spodenki i czarne Converse.

Wzięłam prysznic, a później wysuszyłam włosy i całe ciało, po czym wyprostowałam włosy. Założyłam czystą bieliznę i resztę ubrań, dopracowałam fryzurę, grzywkę upinając do góry i zrobiłam makijaż składający się z podkładu, tuszu do rzęs i różowego błyszczyku. Jeszcze raz przejrzałam się w lustrze i musiałam stwierdzić, że było całkiem dobrze. Spryskałam się perfumami i wyszłam z łazienki. Poszłam po swojego iPhona leżącego na etażerce obok łóżka i zerknęłam na godzinę. Uwinęłam się w godzinę, ponieważ była osiemnasta dwadzieścia. Telefon wrzuciłam do wcześniej przygotowanej torebeczki na łańcuszkowym pasku i wzięłam jeszcze kartę kredytową.

Zeszłam na dół i postanowiłam zrobić sobie kanapkę, żebym nie poszła bawić się i pić o pustym żołądku.

Po tej jakby kolacji dostałam sms-a od Chris, w którym uprzedziła mnie, że będzie niedługo. Bez zastanowienia włożyłam czarną ramoneskę z ćwiekami na ramionach i wyszłam przed dom. Zakluczyłam drzwi i rzuciłam okiem na ulicę oświetlaną wyłącznie lampami, zastanawiając się kiedy przyjedzie moja przyjaciółka. Nie musiałam zbyt długo czekać, bo po chwili przyjechała po mnie swoją srebrną Mazdą.

Szybko wsiadłam do samochodu i przywitałam się z Chris.

- Hej. To co, jedziemy na imprę?

- No pewnie! Trzeba trochę zabalować.

Hollywood było jakieś piętnaście minut drogi od mojego domu. Cały czas byłyśmy cicho. Gdy Chris wjechała na tą ulicę, zaczęłam się wiercić. Spojrzała na mnie dziwnie i spytała:

- Co ci? - wyjrzałam przez okno rozglądając się po okolicy.

- Jak nazywa się ten klub? - spytałam na co ona zmarszczyła brwi.

- Boulevard3. - na nazwę tego klubu od razu odwróciłam głowę w jej stronę. Byłam zszokowana.

- Przecież to najlepszy klub w L.A. Nie wpuszczą nas tam! - wyjęczałam piskliwie, na co ona z irytacją machnęła ręką w moją stronę.

- Oj, cicho już bądź. Chyba wyglądamy na starsze niż osiemnaście lat. Na pewno nas wpuszczą.

 

- Czy pan nam nie wierzy? Mówiłyśmy już przecież, że mamy skończone dwadzieścia lat. - nerwowo zaśmiała się Chris. Ten ochroniarz nie da się nabrać na byle jaki wciskany mu kit, jednak ona się nie poddawała. Ja już dawno przestałam się odzywać. Przecież od początku mówiłam, że nas tam nie wpuszczą.

- Sorry, ale mamy innych klientów. - powiedział do mojej kumpeli, którą złapał w pasie i przeniósł poza kolejkę.

- Widziałaś go? Nawet mnie nie rozpoznał! Ja się tak nie poddam. Idziemy do samochodu. Musimy coś wykombinować. - rzuciła szybko Chris i szarpnęła mnie za rękę, ciągnąc w stronę jej Mazdy.

- Dalej myślisz, że coś tu wskórasz? Z takim kolesiem jak on lepiej nie zadzierać.

- Co mnie obchodzi ten typowy ochroniarz. Co z tego, że jest wielki i czarny? Ja się go nie boję! - zapiszczała i wrzuciła mnie do samochodu, a po chwili sama przeszła na drugą stronę i usiadła za kierownicą. Minę miała wkurzoną, ale wiedziałam, że coś kombinuje. Ten przebiegły uśmieszek. Nie da sobie wmówić, że coś jej nie wychodzi.

Odwróciła głowę w moją stronę i z szerokim u śmiechem wpatrywała się we mnie. Zrobiłam minę typu wtf, a ona nadal się uśmiechała.

- Już wiem co zrobimy! - rzuciła krótko i nachyliła się do schowka z mojej strony wyjmując z niego okulary i ciemną chustę z prześwitującego materiału. Dała mi chustę, a sama wzięła okulary i związała włosy w wysokiego koka w nieładzie. - Załóż ją! - ponagliła mnie, a ja nie miałam wyjścia. Zawinęłam chustę wokół głowy i przejrzałam się  lusterku. To było paskudne!

- Nie pójdę tak do ludzi! - wyjęczałam niezadowolona, odwracając głowę w jej stronę i wskazując na swoją fryzurę. Wywróciła na mnie oczami.

- Przestań! To tylko na chwilę. Może dzięki temu nas nie rozpoznają i uznają za starsze.

- Chce ci się jeszcze bawić z tym ochroniarzem? Darujmy to sobie i jedźmy do innego klubu.

- Nie! Dziś to tu będzie najlepsza impreza i ja jej tak nie odpuszczę!  Wysiadaj! - rozkazała, a ja przecież nie miałam wyjścia. Wyszłam z samochodu i udałam się w stronę końca kolejki do klubu. Chris stała zaraz za mną.

Gdy nadeszła kolej na nas, ochroniarz zaczął się nam uważnie przyglądać. Starałam się unikać jego wzroku. Miałam zakryte tylko włosy. Mógłby mnie rozpoznać z twarzy.

- Ile lat? - spytał Christy.

- Dwadzieścia jeden. - odpowiedziała bez wahania.

- A koleżanka?

- Też dwadzieścia jeden. - odpowiedziałam mu.

- Na pewno? Wyglądasz jakoś znajomo. - przyglądał się mojej twarzy.

- Och. To może dlatego, że chodzę często do różnych klubów. - lekko się zaśmiałam.

- Tak możliwe. - również się uśmiechnął. - Ale do tego, tak czy inaczej nie wejdziecie. Myślicie, że dam się nabrać na te wasze kłamstewka? Wypad z kolejki. - wypchnął nas jak jakiś cham. Byłam na nich zła. Na moją kumpelę i na tego ochroniarza. Kolejny głupi pomysł Chris nie wypalił. Odwróciłam się zirytowana w jej stronę.

- I co teraz? - spytałam wkurzona. Ona tylko spojrzała na ochroniarza i do niego podeszła.

- Dla każdej laski jesteś taki chamski? - spytała ciskając w niego piorunami z oczu, ale ten ją zignorował. Nawet na nią nie spojrzał. Chris zrozumiała, że nie ma sensu tam dalej stać, więc cofnęła się wracając do mnie.
Obie w tym samym momencie odwróciłyśmy głowy, spostrzegając, że jakiś chłopak w ciemnych okularach staje obok ochroniarza i szepcze mu coś na ucho. Ten tylko kiwa głową, a chłopak podchodzi do mnie i Chris, łapie nas za ręce i do faceta rzuca tylko: "One są ze mną".
 

4 komentarze:

  1. Piszesz swietnie tak realnie :) ....
    Kiedy następny rozdział ? AWWW.... <3

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawie się zaczyna :) śmiałam się jak głupia w tych momentach z ochroniarzem :)

    OdpowiedzUsuń