I znów zostałam sama - pomyślałam ciężko wzdychając. Od
kiedy skończyłam trzynaście lat, już nic nie jest takie samo. Wykrzywiłam usta
w paskudnym grymasie. Niby mam normalne życie, przyjaciółkę, starszego brata,
rodziców.... Cóż, rodziców ma się jednych, a akurat ci są jednymi z tych
niedbających o dzieci. Nie żeby mnie głodzili, czy coś. Oni po prostu przestali
mnie zauważać. Coraz częściej wyjeżdżają w jakieś idiotyczne delegacje,
usprawiedliwiając się faktem, że dzięki temu mam to, co chcę. Przyznam im
rację, bo nie mogę narzekać na brak dobrego sprzętu: iPad, iPhone, Netbook i te
inne pierdółki. Mi po prostu ich brakuje. Nie troszczą się o mnie. Wkurzona
rzucam się na kanapę, wspominając stare dobre czasy. Pamiętam jak całą rodziną
pojechaliśmy do Paryża. Wieża Eiffla, stare, prześliczne, wykładane brukiem
uliczki. Dopiero teraz doceniam urok tego miejsca. Świetnie się tam bawiliśmy.
A teraz? Rodzice znów w delegacji, Jason wyjechał, a ja muszę chodzić do tego
cholernego liceum.
Niewidzącym wzrokiem wpatruję się w plazmę wiszącą na
ścianie. Jest wieczór. A ja muszę zrobić coś, żeby go nie zaprzepaścić!
Moja przyjaciółka, Chris. Całe szczęście jest imprezowiczką.
Może razem uda nam się coś wymyślić. Jest piątek, więc na pewno wie gdzie jest
jakaś fajna impreza. Dostaje zaproszenia na każdą bawkę w mieście. Można mówić,
że jest vip'em. Na moich ustach zawitał szeroki uśmiech, a ja zgarnęłam swój
telefon ze stolika na kawę i szybko napisałam do Chris.
Ja: Hej! Nie wiesz gdzie jest jakaś fajna impra w
mieście? Chyba czas się zabawić!
Chris: Jest, w Hollywood. Bądź gotowa na 19. ;)
Nie widziałam sensu w odpisywaniu jej, więc tylko zerknęłam
na godzinę i stwierdziłam, że czas się szykować. Była siedemnasta dziesięć.
Poszłam na górę, do siebie. Telefon położyłam na etażerce, a
sama podeszłam do szafy. Przeglądając ciuchy odsuwałam je od siebie, bo połowa
z nich mi nie odpowiadała. Muszę wyglądać sexy. Chłopcy muszą na mnie patrzeć.
Przez to czuję się o wiele atrakcyjniejsza. Dla jasności, nie jestem
puszczalską laską z klubu nocnego, po prostu lubię iść czasem na impręzę i
potańczyć z chłopakami.
Mam! W końcu znalazłam coś co mnie interesowało. Krótki
srebrny satynowy top, czarne skórzane spodenki i czarne Converse.
Wzięłam prysznic, a później wysuszyłam włosy i całe ciało,
po czym wyprostowałam włosy. Założyłam czystą bieliznę i resztę ubrań,
dopracowałam fryzurę, grzywkę upinając do góry i zrobiłam makijaż składający
się z podkładu, tuszu do rzęs i różowego błyszczyku. Jeszcze raz przejrzałam
się w lustrze i musiałam stwierdzić, że było całkiem dobrze. Spryskałam się
perfumami i wyszłam z łazienki. Poszłam po swojego iPhona leżącego na etażerce
obok łóżka i zerknęłam na godzinę. Uwinęłam się w godzinę, ponieważ była
osiemnasta dwadzieścia. Telefon wrzuciłam do wcześniej przygotowanej torebeczki
na łańcuszkowym pasku i wzięłam jeszcze kartę kredytową.
Zeszłam na dół i postanowiłam zrobić sobie kanapkę, żebym
nie poszła bawić się i pić o pustym żołądku.
Po tej jakby kolacji dostałam sms-a od Chris, w którym
uprzedziła mnie, że będzie niedługo. Bez zastanowienia włożyłam czarną
ramoneskę z ćwiekami na ramionach i wyszłam przed dom. Zakluczyłam drzwi i
rzuciłam okiem na ulicę oświetlaną wyłącznie lampami, zastanawiając się kiedy
przyjedzie moja przyjaciółka. Nie musiałam zbyt długo czekać, bo po chwili
przyjechała po mnie swoją srebrną Mazdą.
Szybko wsiadłam do samochodu i przywitałam się z Chris.
- Hej. To co, jedziemy na imprę?
- No pewnie! Trzeba trochę zabalować.
Hollywood było jakieś piętnaście minut drogi od mojego domu.
Cały czas byłyśmy cicho. Gdy Chris wjechała na tą ulicę, zaczęłam się wiercić.
Spojrzała na mnie dziwnie i spytała:
- Co ci? - wyjrzałam przez okno rozglądając się po okolicy.
- Jak nazywa się ten klub? - spytałam na co ona zmarszczyła
brwi.
- Boulevard3. - na nazwę tego klubu od razu odwróciłam głowę
w jej stronę. Byłam zszokowana.
- Przecież to najlepszy klub w L.A. Nie wpuszczą nas tam! -
wyjęczałam piskliwie, na co ona z irytacją machnęła ręką w moją stronę.
- Oj, cicho już bądź. Chyba wyglądamy na starsze niż
osiemnaście lat. Na pewno nas wpuszczą.
- Czy pan nam nie wierzy? Mówiłyśmy już przecież, że mamy
skończone dwadzieścia lat. - nerwowo zaśmiała się Chris. Ten ochroniarz nie da
się nabrać na byle jaki wciskany mu kit, jednak ona się nie poddawała. Ja już
dawno przestałam się odzywać. Przecież od początku mówiłam, że nas tam nie
wpuszczą.
- Sorry, ale mamy innych klientów. - powiedział do mojej
kumpeli, którą złapał w pasie i przeniósł poza kolejkę.
- Widziałaś go? Nawet mnie nie rozpoznał! Ja się tak nie
poddam. Idziemy do samochodu. Musimy coś wykombinować. - rzuciła szybko Chris i
szarpnęła mnie za rękę, ciągnąc w stronę jej Mazdy.
- Dalej myślisz, że coś tu wskórasz? Z takim kolesiem jak on
lepiej nie zadzierać.
- Co mnie obchodzi ten typowy ochroniarz. Co z tego, że jest
wielki i czarny? Ja się go nie boję! - zapiszczała i wrzuciła mnie do samochodu,
a po chwili sama przeszła na drugą stronę i usiadła za kierownicą. Minę miała
wkurzoną, ale wiedziałam, że coś kombinuje. Ten przebiegły uśmieszek. Nie da
sobie wmówić, że coś jej nie wychodzi.
Odwróciła głowę w moją stronę i z szerokim u śmiechem
wpatrywała się we mnie. Zrobiłam minę typu wtf, a ona nadal się uśmiechała.
- Już wiem co zrobimy! - rzuciła krótko i nachyliła się do
schowka z mojej strony wyjmując z niego okulary i ciemną chustę z
prześwitującego materiału. Dała mi chustę, a sama wzięła okulary i związała
włosy w wysokiego koka w nieładzie. - Załóż ją! - ponagliła mnie, a ja nie
miałam wyjścia. Zawinęłam chustę wokół głowy i przejrzałam się lusterku. To było paskudne!
- Nie pójdę tak do ludzi! - wyjęczałam niezadowolona, odwracając
głowę w jej stronę i wskazując na swoją fryzurę. Wywróciła na mnie oczami.
- Przestań! To tylko na chwilę. Może dzięki temu nas nie
rozpoznają i uznają za starsze.
- Chce ci się jeszcze bawić z tym ochroniarzem? Darujmy to
sobie i jedźmy do innego klubu.
- Nie! Dziś to tu będzie najlepsza impreza i ja jej tak nie
odpuszczę! Wysiadaj! - rozkazała, a ja
przecież nie miałam wyjścia. Wyszłam z samochodu i udałam się w stronę końca
kolejki do klubu. Chris stała zaraz za mną.
Gdy nadeszła kolej na nas, ochroniarz zaczął się nam uważnie
przyglądać. Starałam się unikać jego wzroku. Miałam zakryte tylko włosy. Mógłby
mnie rozpoznać z twarzy.
- Ile lat? - spytał Christy.
- Dwadzieścia jeden. - odpowiedziała bez wahania.
- A koleżanka?
- Też dwadzieścia jeden. - odpowiedziałam mu.
- Na pewno? Wyglądasz jakoś znajomo. - przyglądał się mojej
twarzy.
- Och. To może dlatego, że chodzę często do różnych klubów.
- lekko się zaśmiałam.
- Tak możliwe. - również się uśmiechnął. - Ale do tego, tak
czy inaczej nie wejdziecie. Myślicie, że dam się nabrać na te wasze kłamstewka?
Wypad z kolejki. - wypchnął nas jak jakiś cham. Byłam na nich zła. Na moją
kumpelę i na tego ochroniarza. Kolejny głupi pomysł Chris nie wypalił.
Odwróciłam się zirytowana w jej stronę.
- I co teraz? - spytałam wkurzona. Ona tylko spojrzała na
ochroniarza i do niego podeszła.
- Dla każdej laski jesteś taki chamski? - spytała ciskając w
niego piorunami z oczu, ale ten ją zignorował. Nawet na nią nie spojrzał. Chris
zrozumiała, że nie ma sensu tam dalej stać, więc cofnęła się wracając do mnie.
Obie w tym samym momencie odwróciłyśmy głowy, spostrzegając, że jakiś chłopak w
ciemnych okularach staje obok ochroniarza i szepcze mu coś na ucho. Ten tylko
kiwa głową, a chłopak podchodzi do mnie i Chris, łapie nas za ręce i do faceta
rzuca tylko: "One są ze mną".
Jak fajnie się zaczyna *.*
OdpowiedzUsuńAww ... Dziękuje :*
UsuńPiszesz swietnie tak realnie :) ....
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział ? AWWW.... <3
ciekawie się zaczyna :) śmiałam się jak głupia w tych momentach z ochroniarzem :)
OdpowiedzUsuń