Justin:
Impreza się rozkręciła. Nie powiem, że wszyscy byliśmy
trzeźwi, bo to nie prawda. Wszyscy jesteśmy przecież pełnoletni, więc kogo
obchodzi nasz stan trzeźwości?
Zafundowałem nam kilka butelek, a zabawa trwała w najlepsze.
Nawet święta Caroline zaczęła się śmielej bawić.
Co do Carrie, to ma w sobie coś przyciągającego. I jeszcze
to ciało…
Muszę uwolnić się od takich myśli.
Właśnie siedziałem z chłopakami w ogrodzie, podczas gdy
dziewczyny były w środku i chyba oglądały jakieś filmy, czy coś.
- Stary, na twoim miejscu nie pozwoliłbym Luke’owi sprzątnąć
tej dupy z przed twojego nosa. Za szkoda towaru. – powiedział Lil, chwiejnym
tonem. Z nas wszystkich, to chyba on wypił najwięcej.
- Nawet mu na to nie pozwolę. Zbyt sexy jest abym ją
odpuścił. – powiedziałem uśmiechając się i patrząc na drzwi wejściowe do domu.
- Coś knujesz? – spytał Fredo. Ależ on mnie zna.
- Możliwe… - powiedziałem z tajemniczą miną. – Jeszcze
dzisiejszego wieczoru muszę coś zrobić. Mam okazję. – poruszyłem brwiami,
nawiązując do tego, że jest pijana.
Na ogół nie jestem typem kolesia, który podrywa pijane
laski. Ale Carrie nie jest zwykłą, pijaną laską. W ciągu dwóch dni stała się
moim uzależnieniem. Mógłbym patrzeć na to jak mówi, porusza się i zachowuje
godzinami.
Wczoraj. Od razu coś poczułem. Gdy tylko zobaczyłem jej
delikatną twarz kiedy stała przed Boulevard3 razem z Christy. Kłóciły się wtedy
z ochroniarzem. Nie mogłem sobie odpuścić i pozwolić jej odejść do innego
klubu. Chciałem jeszcze na nią popatrzeć. Liczyłem nawet na taniec z nią, lecz
niestety Luke mnie wyprzedził. Gdy wprowadziłem je ze sobą, oznajmiając
ochroniarzowi, że są ze mną, były całkowicie zdezorientowane. Całe szczęście
było ciemno i nikt mnie nie poznał. Zdziwiłem się bo było tam sporo dziewczyn, które
mogły mnie rozpoznać. Na przykład właśnie Christy, a miałem na sobie tylko
Ray-Bany.
Pomyślałem jeszcze chwilę, o tym czy mam iść, czy nie. Decyzja
była jednoznaczna.
Poderwałem się z krzesła i odszedłem od stolika, zostawiając
chłopaków samych, z głupimi uśmieszkami na twarzach. Wiedzieli o co mi chodzi.
Szybko otworzyłem drzwi tarasowe i niemal wbiegłem do
salonu, zauważając siedzące na kanapie dziewczyny. Oglądały telewizję, głośno
się przy tym śmiejąc. Bez wahania podszedłem do nich i stanąłem przodem do ich
kanapy. Gdy mnie zobaczyły, zamilkły. Spojrzałem na Carrie pożądliwym wzrokiem.
Na nic nie czekając, schyliłem się i przełożyłem ją przez ramię.
- Ej! Justin, puść mnie! – piszczała, próbując się wyrwać.
Trzymałem ją jeszcze mocniej. Zaczęła kopać nogami w powietrzu i okładać moje
plecy swoimi małymi piąstkami.
Skierowałem się do łazienki. Szybko otworzyłem drzwi i
wszedłem do środka zatrzaskując je za sobą. Postawiłem Carrie na podłogę,
zjeżdżając rękoma na jej talię.
- O co ci… - nie pozwoliłem jej dokończyć. Głęboko
spojrzałem w jej oczy i dysząc przycisnąłem swoje usta do jej. Jęknęła w
zdziwieniu, ale nie sprzeciwiła się. Przyjąłem to jako znak, że mogę
kontynuować to, co zacząłem. Przycisnąłem ją bliżej siebie, a ona wplotła swoje
palce w moje włosy. Szybko zaczęła odwzajemniać mój pocałunek. Czułem, że
również zaczęła głęboko oddychać. Zsunąłem ręce z jej tali na pośladki.
Jęknęła. Przycisnąłem ją do ściany obok drzwi. Jej usta były tak miękkie, a jej
dłonie z namiętnością ciągnęły moje włosy. Czułem te tak zwane motylki w
brzuchu. I coś jeszcze. Pożądanie. Ale inne, silniejsze. Podniosłem ją do góry,
aby oplotła moje biodra nogami. Przejechałem językiem po jej dolnej i górnej
wardze, a ona chcąc wziąć głęboki oddech otworzyła usta, dając mi tym samym
dostęp do jej języka.
Przez całe moje ciało przeszły dreszcze. Nie mogłem opisać
tego uczucia, ale chciałem więcej. Znacznie więcej. Swoim językiem zacząłem
poznawać wnętrze jej ust. To było niesamowite.
Odchyliłem jej głowę do tyłu, ciągnąc lekko za włosy, po
czym zacząłem wyznaczać swoimi wargami ścieżkę od kącika jej ust, po brodę, a
następnie lekko sunąłem po jej szyi. Skupiłem się na jednym punkcie jej szyi,
który zacząłem całować, ssać i przygryzać. Jęknęła na tę czynność i poczułem
jak powoli, z wahaniem wypycha swoje biodra bliżej mnie. Otarłem się lekko o
nią moim kroczem.
- Justin… nie… - wyszeptała cicho.
- Mała, to ty zaczęłaś. – bardziej warknąłem, niż wydyszałem
prosto do jej ucha.
- Nie warcz na mnie. – powiedziała przez zaciśnięte zęby,
patrząc w moje oczy z góry. Trzymała mnie jedną ręką za kark, a w jej
spojrzeniu mogłem ujrzeć całą masę złości. Tak cholernie seksownej złości.
Pchnąłem ją jeszcze raz, na co odchyliła głowę i głęboko odetchnęła.
- Jeśli ty przestaniesz tak na mnie patrzeć. – wydyszałem
prosto w jej usta i jeszcze raz ją
pchnąłem, po czym postawiłem ją na podłogę.
Nie mogłem z nią tego zrobić. Kurwa. To dopiero drugi dzień
naszej znajomości.
Może rzeczywiście zbyt się do niej zbliżyłem? Chociaż
cholernie tego nie chcę, to jednak będę musiał ograniczyć naszą znajomość tylko
do zawodowej. Ona tak na mnie działa….
Gdyby ktokolwiek z poza zespołu dowiedział się o naszych
kontaktach, nie mielibyśmy zbyt dobrej opinii.
Dlaczego tak naprawdę przyjąłem Carrie? Sam nie wiem.
Spodobało mi się to jak tańczy. Ale nie tylko. Potem spodobała mi się ona cała.
Świetne ciało, ruchy, cięty język… Jej uwagi zdecydowanie mnie pociągają.
- Idź. To był pierwszy i ostatni mój taki wybryk. –
spojrzałem w lustro. Było tam jej odbicie. Minę miała zdezorientowaną. – Od
teraz jestem tylko twoim szefem, Caroline. – tak, decyzja podjęta. Odwróciłem
się w jej stronę i spojrzałem w jej oczy. Wiem, że była zdziwiona. Sam byłem,
że tak szybko mi poszło. Ale niedługo okaże się jaka będzie jej reakcja na to.
Wiem, że nie będzie za ciekawie… dla mnie.
Rzuciła mi pełne nienawiści spojrzenie i wyszła z łazienki,
trzaskając drzwiami.
Justin Bieber dał dupy. Ne pierwszy i nie ostatni raz.
Warknąłem sam do siebie i uderzyłem pięścią w ścianę.
Dopiero teraz poczułem, że zaczynanie tej zabawy nie było
dobrym rozwiązaniem.
Mogłem tam kurwa siedzieć i gadać z chłopakami. Co by to
zrobiło za różnicę?
I choć podświadomość mówiła mi, że chciałem się dowiedzieć
jak na mnie zareaguje, to moje wewnętrzne sumienie mówiło mi, że ją tym
zraniłem.
Zirytowany podszedłem do umywalki i odkręciłem zimną wodę.
Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. „Desperat” – miałem to wypisane na
czole.
Ochlapałem swoją twarz zimną wodą, po czym ją zakręciłem.
Podniosłem głowę i pozwoliłem aby strużkami spływała po mojej szyi i torsie,
mocząc tym samym białą koszulkę. Potrząsnąłem głową do tego kolesia po drugiej
stronie i wytarłem twarz ręcznikiem wiszącym obok umywalki.
Nagle, w pewnym sensie zaalarmowany ocknąłem się i szybko
wybiegłem z łazienki.
W salonie siedziała Christy z głową ukrytą w dłoniach.
- Gdzie Carrie? – spytałem w panice, a ona słysząc mój głos,
podniosła głowę i w zaskakującym tempie znalazła się przede mną.
- Jeśli cokolwiek jej zrobiłeś, to lepiej się pilnuj Bieber!
– warknęła w moją stronę.
- O co ci chodzi i gdzie ona jest? – krzyknąłem
zdesperowany. Ostatnie czego chciałem, to jeszcze pokłócić się z jej
przyjaciółką.
- Poszła do domu. Biegnij za nią. Może jeszcze zdążysz. –
zacząłem wybiegać z domu, gdy ponownie usłyszałem jej głos. – Płakała! – o nie.
Przeze mnie? Co ja zrobiłem? Kurwa, jak zwykle muszę coś schrzanić.
Wybiegłem przed dom i się rozejrzałem. Nie było jej.
Skierowałem się w stronę jej domu. Zacząłem biec chodnikiem, gdy zobaczyłem
dziewczyny, które stały w miejscu i patrzyły na mnie jak na ósmy cud świata. No
jeszcze lepiej. Fanki! Uśmiechnąłem się do nich. Sztucznie. Podszedłem w ich
stronę. Strasznie piszczały, więc rozdałem im kilka autografów i zrobiłem z
nimi zdjęcia.
Gdy miałem już ruszać, wtedy ją zobaczyłem. Chyba
przyglądała się całej sytuacji. Mogłem lepiej przyjrzeć się jej twarzy.
Rzeczywiście była zapłakana.
Gdy zobaczyła, że się jej przyglądam, odwróciła głowę w
drugą stronę i zaczęła biec. Wiem, że była wystraszona. Nie mogłem na to
patrzeć.
Nie zważając na nikogo, zacząłem ją gonić. Całe szczęście
nie biegła zbyt szybko, przez co mogłem ją dogonić. Złapałem ją za ramiona, a
ona zaczęła mi się wyrywać.
- Odwal się! – krzyczała.
- Nie zostawię cię, dopóki nie powiesz mi o co chodzi. –
powiedziałem, odwracając ją w moją stronę. Głowę miała spuszczoną, ale już ze
mną nie walczyła. Ja, głupi mogłem się domyślić o co jej chodziło. – Jesteś zła
o to, co powiedziałem? – spytałem delikatnie, podnosząc jej podbródek. Nie odpowiedziała.
Odwróciła wzrok. – To dla twojego dobra. – powiedziałem podobnym tonem. Nie
mogłem pozwolić jej ryzykować. Nie byłbym aż takim dobrym chłopakiem dla niej.
Ona jest tak krucha. Wiem, że nie byłbym w stanie zapewnić jej tego, że będę z
nią cały czas. Poza tym, zatrudniłem ją tylko jako moją tancerkę, a ona
wparowała tu z tymi swoimi walorami. Zauważyłem, że zaczęła drżeć. Mocno ją do
siebie przytuliłem. – Przepraszam. – wyszeptałem jej do ucha, na co ona zaczęła
płakać jeszcze mocniej. Odsunąłem ją od siebie, po czym powiedziałem. –
Odprowadzę cię do domu. Jest ciemno, a ty nie powinnaś chodzić sama w takim
stanie. – skinęła głową jako odpowiedź.
Prawda była taka, że nie chciałem aby chodziła sama w takich
ciuchach. Każdy wie, jak Los Angeles potrafi być niebezpieczne nocą.
Objąłem ją ramieniem w talii i przycisnąłem do siebie. Nadal
lekko drżała. Nie możliwe, aby tak przeze mnie płakała.
Co prawda spacer nie zajął nam dziesięciu minut, a półtora
godziny, ale było warto. W tym czasie Carrie się trochę uspokoiła. Do jej domu
doszliśmy około dwudziestej drugiej. Nie chciałem zostawiać jej samej, więc
wszedłem do jej domu razem z nią.
- Chcesz herbatę, czy coś? – zapytała spokojnym tonem.
- Wolę coś. –powoli odpowiedziałem, przygryzając dolną wargę.
Wiem, że to na nią działa.
Spojrzała na mnie szeroko otwierając oczy.
- Yy… coś, to może być jedynie cze-czekolada. – wydukała
niezręcznym tonem. Zachichotałem.
- Okay. Pomóc ci? – spytałem uśmiechając się do niej. Skinęła.
Poszedłem razem z nią
do kuchni, gdzie zaczęła wyciągać z szafek po kolei czekoladę w proszku, dwa
duże kubki i mleko z lodówki. Oparłem się rękoma o blat i zacząłem przyglądać
jak Carrie rozrabia czekoladę z mlekiem. Spojrzała na mnie na chwilę i schowała
twarz za włosami. Ja wiem, że się zarumieniła. Delikatnie odsunąłem pasma
włosów z jej twarzy i z uśmiechem wpatrzyłem się w jej profil. Takie delikatne
rysy twarzy. Poczułem pragnienie zbadania palcami skóry jej twarzy. Chciałem
poznać każdy fragment tej niewinnej twarzyczki.
Spojrzała na mnie spod wachlarza gęstych rzęs, z chytrym
uśmieszkiem. Zagapiłem się i nawet nie wiem kiedy sypnęła w moją twarz
czekoladą z paczka. Automatycznie mocno ścisnąłem oczy, aby po chwili znów je
otworzyć. Ujrzałem i usłyszałem jak głośno się śmieje. Nie mogłem nic zrobić
oprócz dołączenia do tego śmiechu.
Gdy zaczęliśmy się opanowywać, szybko podniosłem ją z
podłogi i zacząłem iść z nią do jej salonu. Strasznie się wyrywała i piszczała.
- Nie myśl, że ci to odpuszczę. – odparłem szeroko się
uśmiechając.
- Nie! Puść mnie! – krzyczała.
Podszedłem do jednej z białych kanap w salonie i rzuciłem ją
na nią, po czym usiadłem okrakiem na jej udach.
- Teraz nie uciekniesz. – szepnąłem. Patrzyła na mnie
nieufnie, wystraszonymi oczami. Już się nie wyrywała. Złapałem ją za nadgarstki
i lekko nachyliłem się nad jej twarzą. Drgnęła. Przeciągnąłem jej nadgarstki
nad jej głowę i przycisnąłem do oparcia kanapy. Zniżyłem głowę i nie mogąc
wytrzymać, pocałowałem miejsce za jej uchem szepcząc delikatnie. - Nic ci nie
zrobię.
Jedną rękę zacząłem przysuwać do jej brzucha. Spojrzałem na
jej twarz. Malowało się na niej zdezorientowanie. Bez wahania zacząłem smagać
jej brzuch palcami. Z jej gardła wydobył się głośny śmiech.
- Przestań! – wydusiła przez śmiech.
- Nie przestanę, ale mogę zacząć cię bardziej drażnić. –
powiedziałem poważnym tonem.
- Nie, Justin! Naprawdę już wystarczy. – nadal się śmiała.
Przyglądałem się, jak pod wpływem łaskotania, jej twarz
zmienia wyraz. Szeroki uśmiech i szaleńczy chichot nie znikały z jej buźki.
Oczy miała zamknięte.
No po prostu nie wytrzymałem.
Przestałem ją łaskotać i zanim zdążyła zarejestrować, co się
dzieje, przycisnąłem swoje usta do jej.
Kiedy zorientowała się, co zrobiłem, mocno mnie odepchnęła.
- Nie rób tego więcej. – powiedziała poważnym tonem. Złość
migała w jej niebieskich tęczówkach.
Zszedłem z niej i z kanapy, przejechałem ręką po moich
włosach i cofnąłem się w stronę drzwi. Delikatny głos sprawił, że się
zatrzymałem.
- Mieliśmy wypić razem gorącą czekoladę. – powiedziała z
lekki wahaniem, stojąc przy kanapie.
- Nie mogę zostać. Muszę sprawdzić, czy chłopaki nie
roznieśli mi domu. – skłamałem, nerwowo się śmiejąc. Prawda była taka, że przy
niej nie mogłem zachować zdrowego rozsądku. Wszystko mnie do niej ciągnęło…
Jak ja wytrzymam bez zbliżania się do niej podczas tych
wszystkich prób? Bez całowania jej…?
- Okay. Więc miłej zabawy. – bez ciebie nie będzie taka
miła…
Spojrzałem na nią ostatni raz, po czym machnąłem do niej
ręką i wyszedłem z jej domu.
Świeże powietrze uderzyło mnie w twarz. Przetarłem ją obiema
rękoma, po czym ruszyłem w swoją stronę.
Dookoła mnie przechodziło tyle pięknych dziewczyn, a ja
myślałem tylko o niej. Caroline…
Jak to możliwe, że wciągu chwili, wiesz co jest dla ciebie
dobre? Jak to jest, że gdy spojrzysz na jedną osobę, chcesz zawsze ją oglądać?
Dlaczego, gdy chcesz dobrze, nagle wychodzi źle?
Gdy zobaczyłem ją wczoraj w klubie, wiedziałem, że jest
wyjątkowa. W ciągu tamtej sekundy, w głowie siedziała mi tylko myśl o tym, że chcę
mieć na nią oko. Gdy ją pocałowałem i zrozumiałem, że zrobiłem źle, ona
uciekła…
Wszystko sprowadza się do jednego mianownika. WCZORAJ. To
twa zbyt krótko. Nasza znajomość. Ona mnie nie zna, ja też jej nie znam.
Prawdopodobnie tylko sobie ubzdurałem , że coś do niej czuję…
Wyciągnąłem z kieszeni mojego iPhona i z nudów zacząłem
grzebać w moich kontaktach. Natknąłem się na jej numer. Patrzyłem na jej imię
wpisane w kontaktach, a przed oczami pojawiła mi się jej twarz. Duże niebieskie
oczy, pociągła, smukła twarz, zgrabny nos… Niżej w kontaktach miałem zapisany
numer Seleny. Temu też się przyjrzałem. Pokręciłem głową i zablokowałem iPhona,
chowając go do kieszeni moich spodni.
Podniosłem głowę do góry i zacząłem iść przed siebie, parząc na oświetlone ulice,
chodniki. Ludzi chodzących dookoła, kluby i restauracje. Gdy mijałem znajomą
restaurację przypomniałem sobie, że kiedyś byłem w niej z Seleną. Nasza
pierwsza randka. Było cudownie. Cały czas na siebie patrzyliśmy, uśmiechaliśmy
się do siebie. A wtedy przed oczami ukazała mi się nasza pierwsza kłótnia.
Pierwsze zerwanie. Drugie zerwanie, aż w końcu… trzecie. I ten związek okazał
się porażką. Płacz, alkohol, humorki, nawet tymczasowe załamania nerwowe.
Najbardziej jednak zabolało mnie, gdy Selena powiedziała w jednym z wywiadów,
że doprowadziła mnie do płaczu.
Ona to wiedziała. Dzwoniłem do niej. Obiecałem, że się
zmienię. Ale może było trzeba po prostu przyznać, że znudziła się związkami. Od
czasu zerwania ze mną z nikim się nie spotykała.
Czy ja tak naprawdę się zmieniłem? Aż tak bardzo?
Przyznaję, nie jestem już tym słodkim nastolatkiem, jakim
byłem jeszcze dwa lata temu. Jestem już dorosły, mogę robić co zechcę, i nic
nikomu do tego. Ale dla Seleny nic nie zrobiłem. Nie upokorzyłem jej
publicznie, nie zwyzywałem jej, a ona tak po prostu to zakończyła.
Z drugiej strony, zerwanie wyszło na dobre. Zaczęliśmy pisać
lepsze piosenki. Ona zaczęła swoją trasę Stars Dance, napisała niedawno nową
piosenkę. W tej piosence nie podoba mi się tylko to, że użyła do niej mojego
nagrania. Któregoś razu trochę się pokłóciliśmy, a ja na przeprosiny nagrałem
się jej na sekretarkę.
Ja dzięki temu nagrałem Nothing Like Us. Cała dla Seleny. To
był jeszcze czas, gdy myślałem, że była najlepszym co mnie w życiu spotkało. Dla
mnie świat wtedy nie istniał.
Mam nadzieję, że kiedyś znajdę miłość swojego życia… Mam
nadzieję, że jest gdzieś obok mnie…
Hejkaaa !
Wielki powót! i BAM!!!
Taki tam prezent świąteczny. :* <3
Co wy na to??? Jak się podoba?
Rozdział został napisany dawno, dawno temu, jeszcze w wakacje, więc ja już straciłam poczucie smaku co do niego, i pytam was o zdanie.
Sorki, że tak długo nie dodawałam, ale miałam wątpliwości.
Chciałam bardzo podziękować tym, którzy jeszcze czekali na ten rozdział, a także tym, którzy czytają ten blog po raz pierwszy. To dużo dla mnie znaczy. <3
Nie będę się już więcej rozpisywać, powiem tylko tyle, że zamierzam porządnie wziąć się za tego bloga i zmienić wygląd. ale nie wiem kiedy . :D
Chciałam wam życzyć miłych, spokojnych i rodzinnych świąt Bożego Narodzenia. Oczywiście Justina pod choinką. Najlepiej takiego bez koszulki i uśmiechniętego xd No i duuuuużo wymarzonych prezentów. Pozdrawiam i do następnego. xoxoxo
<3 <3
@Bieburrx.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz