niedziela, 22 grudnia 2013

Five. *She is too sexy to let her go.*


Justin:

Impreza się rozkręciła. Nie powiem, że wszyscy byliśmy trzeźwi, bo to nie prawda. Wszyscy jesteśmy przecież pełnoletni, więc kogo obchodzi nasz stan trzeźwości?

Zafundowałem nam kilka butelek, a zabawa trwała w najlepsze.

Nawet święta Caroline zaczęła się śmielej bawić.

Co do Carrie, to ma w sobie coś przyciągającego. I jeszcze to ciało…

Muszę uwolnić się od takich myśli.

Właśnie siedziałem z chłopakami w ogrodzie, podczas gdy dziewczyny były w środku i chyba oglądały jakieś filmy, czy coś.

- Stary, na twoim miejscu nie pozwoliłbym Luke’owi sprzątnąć tej dupy z przed twojego nosa. Za szkoda towaru. – powiedział Lil, chwiejnym tonem. Z nas wszystkich, to chyba on wypił najwięcej.

- Nawet mu na to nie pozwolę. Zbyt sexy jest abym ją odpuścił. – powiedziałem uśmiechając się i patrząc na drzwi wejściowe do domu.

- Coś knujesz? – spytał Fredo. Ależ on mnie zna.

- Możliwe… - powiedziałem z tajemniczą miną. – Jeszcze dzisiejszego wieczoru muszę coś zrobić. Mam okazję. – poruszyłem brwiami, nawiązując do tego, że jest pijana.

Na ogół nie jestem typem kolesia, który podrywa pijane laski. Ale Carrie nie jest zwykłą, pijaną laską. W ciągu dwóch dni stała się moim uzależnieniem. Mógłbym patrzeć na to jak mówi, porusza się i zachowuje godzinami.

Wczoraj. Od razu coś poczułem. Gdy tylko zobaczyłem jej delikatną twarz kiedy stała przed Boulevard3 razem z Christy. Kłóciły się wtedy z ochroniarzem. Nie mogłem sobie odpuścić i pozwolić jej odejść do innego klubu. Chciałem jeszcze na nią popatrzeć. Liczyłem nawet na taniec z nią, lecz niestety Luke mnie wyprzedził. Gdy wprowadziłem je ze sobą, oznajmiając ochroniarzowi, że są ze mną, były całkowicie zdezorientowane. Całe szczęście było ciemno i nikt mnie nie poznał. Zdziwiłem się bo było tam sporo dziewczyn, które mogły mnie rozpoznać. Na przykład właśnie Christy, a miałem na sobie tylko Ray-Bany.

Pomyślałem jeszcze chwilę, o tym czy mam iść, czy nie. Decyzja była jednoznaczna.

Poderwałem się z krzesła i odszedłem od stolika, zostawiając chłopaków samych, z głupimi uśmieszkami na twarzach. Wiedzieli o co mi chodzi.

Szybko otworzyłem drzwi tarasowe i niemal wbiegłem do salonu, zauważając siedzące na kanapie dziewczyny. Oglądały telewizję, głośno się przy tym śmiejąc. Bez wahania podszedłem do nich i stanąłem przodem do ich kanapy. Gdy mnie zobaczyły, zamilkły. Spojrzałem na Carrie pożądliwym wzrokiem. Na nic nie czekając, schyliłem się i przełożyłem ją przez ramię.

- Ej! Justin, puść mnie! – piszczała, próbując się wyrwać. Trzymałem ją jeszcze mocniej. Zaczęła kopać nogami w powietrzu i okładać moje plecy swoimi małymi piąstkami.

Skierowałem się do łazienki. Szybko otworzyłem drzwi i wszedłem do środka zatrzaskując je za sobą. Postawiłem Carrie na podłogę, zjeżdżając rękoma na jej talię.

- O co ci… - nie pozwoliłem jej dokończyć. Głęboko spojrzałem w jej oczy i dysząc przycisnąłem swoje usta do jej. Jęknęła w zdziwieniu, ale nie sprzeciwiła się. Przyjąłem to jako znak, że mogę kontynuować to, co zacząłem. Przycisnąłem ją bliżej siebie, a ona wplotła swoje palce w moje włosy. Szybko zaczęła odwzajemniać mój pocałunek. Czułem, że również zaczęła głęboko oddychać. Zsunąłem ręce z jej tali na pośladki. Jęknęła. Przycisnąłem ją do ściany obok drzwi. Jej usta były tak miękkie, a jej dłonie z namiętnością ciągnęły moje włosy. Czułem te tak zwane motylki w brzuchu. I coś jeszcze. Pożądanie. Ale inne, silniejsze. Podniosłem ją do góry, aby oplotła moje biodra nogami. Przejechałem językiem po jej dolnej i górnej wardze, a ona chcąc wziąć głęboki oddech otworzyła usta, dając mi tym samym dostęp do jej języka.

Przez całe moje ciało przeszły dreszcze. Nie mogłem opisać tego uczucia, ale chciałem więcej. Znacznie więcej. Swoim językiem zacząłem poznawać wnętrze jej ust. To było niesamowite.

Odchyliłem jej głowę do tyłu, ciągnąc lekko za włosy, po czym zacząłem wyznaczać swoimi wargami ścieżkę od kącika jej ust, po brodę, a następnie lekko sunąłem po jej szyi. Skupiłem się na jednym punkcie jej szyi, który zacząłem całować, ssać i przygryzać. Jęknęła na tę czynność i poczułem jak powoli, z wahaniem wypycha swoje biodra bliżej mnie. Otarłem się lekko o nią moim kroczem.

- Justin… nie… - wyszeptała cicho.

- Mała, to ty zaczęłaś. – bardziej warknąłem, niż wydyszałem prosto do jej ucha.

- Nie warcz na mnie. – powiedziała przez zaciśnięte zęby, patrząc w moje oczy z góry. Trzymała mnie jedną ręką za kark, a w jej spojrzeniu mogłem ujrzeć całą masę złości. Tak cholernie seksownej złości. Pchnąłem ją jeszcze raz, na co odchyliła głowę i głęboko odetchnęła.

- Jeśli ty przestaniesz tak na mnie patrzeć. – wydyszałem prosto w jej usta  i jeszcze raz ją pchnąłem, po czym postawiłem ją na podłogę.

Nie mogłem z nią tego zrobić. Kurwa. To dopiero drugi dzień naszej znajomości.

Może rzeczywiście zbyt się do niej zbliżyłem? Chociaż cholernie tego nie chcę, to jednak będę musiał ograniczyć naszą znajomość tylko do zawodowej. Ona tak na mnie działa….

Gdyby ktokolwiek z poza zespołu dowiedział się o naszych kontaktach, nie mielibyśmy zbyt dobrej opinii.

Dlaczego tak naprawdę przyjąłem Carrie? Sam nie wiem. Spodobało mi się to jak tańczy. Ale nie tylko. Potem spodobała mi się ona cała. Świetne ciało, ruchy, cięty język… Jej uwagi zdecydowanie mnie pociągają.

- Idź. To był pierwszy i ostatni mój taki wybryk. – spojrzałem w lustro. Było tam jej odbicie. Minę miała zdezorientowaną. – Od teraz jestem tylko twoim szefem, Caroline. – tak, decyzja podjęta. Odwróciłem się w jej stronę i spojrzałem w jej oczy. Wiem, że była zdziwiona. Sam byłem, że tak szybko mi poszło. Ale niedługo okaże się jaka będzie jej reakcja na to. Wiem, że nie będzie za ciekawie… dla mnie.

Rzuciła mi pełne nienawiści spojrzenie i wyszła z łazienki, trzaskając drzwiami.

Justin Bieber dał dupy. Ne pierwszy i nie ostatni raz.

Warknąłem sam do siebie i uderzyłem pięścią w ścianę.

Dopiero teraz poczułem, że zaczynanie tej zabawy nie było dobrym rozwiązaniem.

Mogłem tam kurwa siedzieć i gadać z chłopakami. Co by to zrobiło za różnicę?

I choć podświadomość mówiła mi, że chciałem się dowiedzieć jak na mnie zareaguje, to moje wewnętrzne sumienie mówiło mi, że ją tym zraniłem.

Zirytowany podszedłem do umywalki i odkręciłem zimną wodę. Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. „Desperat” – miałem to wypisane na czole.

Ochlapałem swoją twarz zimną wodą, po czym ją zakręciłem. Podniosłem głowę i pozwoliłem aby strużkami spływała po mojej szyi i torsie, mocząc tym samym białą koszulkę. Potrząsnąłem głową do tego kolesia po drugiej stronie i wytarłem twarz ręcznikiem wiszącym obok umywalki.

Nagle, w pewnym sensie zaalarmowany ocknąłem się i szybko wybiegłem z łazienki.

W salonie siedziała Christy z głową ukrytą w dłoniach.

- Gdzie Carrie? – spytałem w panice, a ona słysząc mój głos, podniosła głowę i w zaskakującym tempie znalazła się przede mną.

- Jeśli cokolwiek jej zrobiłeś, to lepiej się pilnuj Bieber! – warknęła w moją stronę.

- O co ci chodzi i gdzie ona jest? – krzyknąłem zdesperowany. Ostatnie czego chciałem, to jeszcze pokłócić się z jej przyjaciółką.

- Poszła do domu. Biegnij za nią. Może jeszcze zdążysz. – zacząłem wybiegać z domu, gdy ponownie usłyszałem jej głos. – Płakała! – o nie. Przeze mnie? Co ja zrobiłem? Kurwa, jak zwykle muszę coś schrzanić.

Wybiegłem przed dom i się rozejrzałem. Nie było jej. Skierowałem się w stronę jej domu. Zacząłem biec chodnikiem, gdy zobaczyłem dziewczyny, które stały w miejscu i patrzyły na mnie jak na ósmy cud świata. No jeszcze lepiej. Fanki! Uśmiechnąłem się do nich. Sztucznie. Podszedłem w ich stronę. Strasznie piszczały, więc rozdałem im kilka autografów i zrobiłem z nimi zdjęcia.

Gdy miałem już ruszać, wtedy ją zobaczyłem. Chyba przyglądała się całej sytuacji. Mogłem lepiej przyjrzeć się jej twarzy. Rzeczywiście była zapłakana.

Gdy zobaczyła, że się jej przyglądam, odwróciła głowę w drugą stronę i zaczęła biec. Wiem, że była wystraszona. Nie mogłem na to patrzeć.

Nie zważając na nikogo, zacząłem ją gonić. Całe szczęście nie biegła zbyt szybko, przez co mogłem ją dogonić. Złapałem ją za ramiona, a ona zaczęła mi się wyrywać.

- Odwal się! – krzyczała.

- Nie zostawię cię, dopóki nie powiesz mi o co chodzi. – powiedziałem, odwracając ją w moją stronę. Głowę miała spuszczoną, ale już ze mną nie walczyła. Ja, głupi mogłem się domyślić o co jej chodziło. – Jesteś zła o to, co powiedziałem? – spytałem delikatnie, podnosząc jej podbródek. Nie odpowiedziała. Odwróciła wzrok. – To dla twojego dobra. – powiedziałem podobnym tonem. Nie mogłem pozwolić jej ryzykować. Nie byłbym aż takim dobrym chłopakiem dla niej. Ona jest tak krucha. Wiem, że nie byłbym w stanie zapewnić jej tego, że będę z nią cały czas. Poza tym, zatrudniłem ją tylko jako moją tancerkę, a ona wparowała tu z tymi swoimi walorami. Zauważyłem, że zaczęła drżeć. Mocno ją do siebie przytuliłem. – Przepraszam. – wyszeptałem jej do ucha, na co ona zaczęła płakać jeszcze mocniej. Odsunąłem ją od siebie, po czym powiedziałem. – Odprowadzę cię do domu. Jest ciemno, a ty nie powinnaś chodzić sama w takim stanie. – skinęła głową jako odpowiedź.

Prawda była taka, że nie chciałem aby chodziła sama w takich ciuchach. Każdy wie, jak Los Angeles potrafi być niebezpieczne nocą.

Objąłem ją ramieniem w talii i przycisnąłem do siebie. Nadal lekko drżała. Nie możliwe, aby tak przeze mnie płakała.

 

Co prawda spacer nie zajął nam dziesięciu minut, a półtora godziny, ale było warto. W tym czasie Carrie się trochę uspokoiła. Do jej domu doszliśmy około dwudziestej drugiej. Nie chciałem zostawiać jej samej, więc wszedłem do jej domu razem z nią.

- Chcesz herbatę, czy coś? – zapytała spokojnym tonem.

- Wolę coś. –powoli odpowiedziałem, przygryzając dolną wargę. Wiem, że to na nią działa.

Spojrzała na mnie szeroko otwierając oczy.

- Yy… coś, to może być jedynie cze-czekolada. – wydukała niezręcznym tonem. Zachichotałem.

- Okay. Pomóc ci? – spytałem uśmiechając się do niej. Skinęła.

 Poszedłem razem z nią do kuchni, gdzie zaczęła wyciągać z szafek po kolei czekoladę w proszku, dwa duże kubki i mleko z lodówki. Oparłem się rękoma o blat i zacząłem przyglądać jak Carrie rozrabia czekoladę z mlekiem. Spojrzała na mnie na chwilę i schowała twarz za włosami. Ja wiem, że się zarumieniła. Delikatnie odsunąłem pasma włosów z jej twarzy i z uśmiechem wpatrzyłem się w jej profil. Takie delikatne rysy twarzy. Poczułem pragnienie zbadania palcami skóry jej twarzy. Chciałem poznać każdy fragment tej niewinnej twarzyczki.

Spojrzała na mnie spod wachlarza gęstych rzęs, z chytrym uśmieszkiem. Zagapiłem się i nawet nie wiem kiedy sypnęła w moją twarz czekoladą z paczka. Automatycznie mocno ścisnąłem oczy, aby po chwili znów je otworzyć. Ujrzałem i usłyszałem jak głośno się śmieje. Nie mogłem nic zrobić oprócz dołączenia do tego śmiechu.

Gdy zaczęliśmy się opanowywać, szybko podniosłem ją z podłogi i zacząłem iść z nią do jej salonu. Strasznie się wyrywała i piszczała.

- Nie myśl, że ci to odpuszczę. – odparłem szeroko się uśmiechając.

- Nie! Puść mnie! – krzyczała.

Podszedłem do jednej z białych kanap w salonie i rzuciłem ją na nią, po czym usiadłem okrakiem na jej udach.

- Teraz nie uciekniesz. – szepnąłem. Patrzyła na mnie nieufnie, wystraszonymi oczami. Już się nie wyrywała. Złapałem ją za nadgarstki i lekko nachyliłem się nad jej twarzą. Drgnęła. Przeciągnąłem jej nadgarstki nad jej głowę i przycisnąłem do oparcia kanapy. Zniżyłem głowę i nie mogąc wytrzymać, pocałowałem miejsce za jej uchem szepcząc delikatnie. - Nic ci nie zrobię.

Jedną rękę zacząłem przysuwać do jej brzucha. Spojrzałem na jej twarz. Malowało się na niej zdezorientowanie. Bez wahania zacząłem smagać jej brzuch palcami. Z jej gardła wydobył się głośny śmiech.

- Przestań! – wydusiła przez śmiech.

- Nie przestanę, ale mogę zacząć cię bardziej drażnić. – powiedziałem poważnym tonem.

- Nie, Justin! Naprawdę już wystarczy. – nadal się śmiała.

Przyglądałem się, jak pod wpływem łaskotania, jej twarz zmienia wyraz. Szeroki uśmiech i szaleńczy chichot nie znikały z jej buźki. Oczy miała zamknięte.

No po prostu nie wytrzymałem.

Przestałem ją łaskotać i zanim zdążyła zarejestrować, co się dzieje, przycisnąłem swoje usta do jej.

Kiedy zorientowała się, co zrobiłem, mocno mnie odepchnęła.

- Nie rób tego więcej. – powiedziała poważnym tonem. Złość migała w jej niebieskich tęczówkach.

Zszedłem z niej i z kanapy, przejechałem ręką po moich włosach i cofnąłem się w stronę drzwi. Delikatny głos sprawił, że się zatrzymałem.

- Mieliśmy wypić razem gorącą czekoladę. – powiedziała z lekki wahaniem, stojąc przy kanapie.

- Nie mogę zostać. Muszę sprawdzić, czy chłopaki nie roznieśli mi domu. – skłamałem, nerwowo się śmiejąc. Prawda była taka, że przy niej nie mogłem zachować zdrowego rozsądku. Wszystko mnie do niej ciągnęło…

Jak ja wytrzymam bez zbliżania się do niej podczas tych wszystkich prób? Bez całowania jej…?

- Okay. Więc miłej zabawy. – bez ciebie nie będzie taka miła…

Spojrzałem na nią ostatni raz, po czym machnąłem do niej ręką i wyszedłem z jej domu.

Świeże powietrze uderzyło mnie w twarz. Przetarłem ją obiema rękoma, po czym ruszyłem w swoją stronę.

Dookoła mnie przechodziło tyle pięknych dziewczyn, a ja myślałem tylko o niej. Caroline…

Jak to możliwe, że wciągu chwili, wiesz co jest dla ciebie dobre? Jak to jest, że gdy spojrzysz na jedną osobę, chcesz zawsze ją oglądać? Dlaczego, gdy chcesz dobrze, nagle wychodzi źle?

Gdy zobaczyłem ją wczoraj w klubie, wiedziałem, że jest wyjątkowa. W ciągu tamtej sekundy, w głowie siedziała mi tylko myśl o tym, że chcę mieć na nią oko. Gdy ją pocałowałem i zrozumiałem, że zrobiłem źle, ona uciekła…

Wszystko sprowadza się do jednego mianownika. WCZORAJ. To twa zbyt krótko. Nasza znajomość. Ona mnie nie zna, ja też jej nie znam. Prawdopodobnie tylko sobie ubzdurałem , że coś do niej czuję…

Wyciągnąłem z kieszeni mojego iPhona i z nudów zacząłem grzebać w moich kontaktach. Natknąłem się na jej numer. Patrzyłem na jej imię wpisane w kontaktach, a przed oczami pojawiła mi się jej twarz. Duże niebieskie oczy, pociągła, smukła twarz, zgrabny nos… Niżej w kontaktach miałem zapisany numer Seleny. Temu też się przyjrzałem. Pokręciłem głową i zablokowałem iPhona, chowając go do kieszeni  moich spodni. Podniosłem głowę do góry i zacząłem iść przed siebie, parząc na oświetlone ulice, chodniki. Ludzi chodzących dookoła, kluby i restauracje. Gdy mijałem znajomą restaurację przypomniałem sobie, że kiedyś byłem w niej z Seleną. Nasza pierwsza randka. Było cudownie. Cały czas na siebie patrzyliśmy, uśmiechaliśmy się do siebie. A wtedy przed oczami ukazała mi się nasza pierwsza kłótnia. Pierwsze zerwanie. Drugie zerwanie, aż w końcu… trzecie. I ten związek okazał się porażką. Płacz, alkohol, humorki, nawet tymczasowe załamania nerwowe. Najbardziej jednak zabolało mnie, gdy Selena powiedziała w jednym z wywiadów, że doprowadziła mnie do płaczu.

Ona to wiedziała. Dzwoniłem do niej. Obiecałem, że się zmienię. Ale może było trzeba po prostu przyznać, że znudziła się związkami. Od czasu zerwania ze mną z nikim się nie spotykała.

Czy ja tak naprawdę się zmieniłem? Aż tak bardzo?

Przyznaję, nie jestem już tym słodkim nastolatkiem, jakim byłem jeszcze dwa lata temu. Jestem już dorosły, mogę robić co zechcę, i nic nikomu do tego. Ale dla Seleny nic nie zrobiłem. Nie upokorzyłem jej publicznie, nie zwyzywałem jej, a ona tak po prostu to zakończyła.

Z drugiej strony, zerwanie wyszło na dobre. Zaczęliśmy pisać lepsze piosenki. Ona zaczęła swoją trasę Stars Dance, napisała niedawno nową piosenkę. W tej piosence nie podoba mi się tylko to, że użyła do niej mojego nagrania. Któregoś razu trochę się pokłóciliśmy, a ja na przeprosiny nagrałem się jej na sekretarkę.

Ja dzięki temu nagrałem Nothing Like Us. Cała dla Seleny. To był jeszcze czas, gdy myślałem, że była najlepszym co mnie w życiu spotkało. Dla mnie świat wtedy nie istniał.

Mam nadzieję, że kiedyś znajdę miłość swojego życia… Mam nadzieję, że jest gdzieś obok mnie…
 
 
 
 
_________________________________________________________


Hejkaaa !
 
Wielki powót! i BAM!!!
Taki tam prezent świąteczny. :* <3
Co wy na to??? Jak się podoba?
Rozdział został napisany dawno, dawno temu, jeszcze w wakacje, więc ja już straciłam poczucie smaku co do niego, i pytam was o zdanie.
Sorki, że tak długo nie dodawałam, ale miałam wątpliwości.
Chciałam bardzo podziękować tym, którzy jeszcze czekali na ten rozdział, a także tym, którzy czytają ten blog po raz pierwszy. To dużo dla mnie znaczy. <3
 
Nie będę się już więcej rozpisywać, powiem tylko tyle, że zamierzam porządnie wziąć się za tego bloga i zmienić wygląd. ale nie wiem kiedy . :D
 
Chciałam wam życzyć miłych, spokojnych i rodzinnych świąt Bożego Narodzenia. Oczywiście Justina pod choinką. Najlepiej takiego bez koszulki i uśmiechniętego xd No i duuuuużo wymarzonych prezentów. Pozdrawiam i do następnego. xoxoxo
<3 <3
 
@Bieburrx.